Forum www.heavywave.fora.pl Strona Główna    
  Profil  
FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Prywatne Wiadomości Zaloguj  

Relacje z koncertów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.heavywave.fora.pl Strona Główna :: Koncerty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Diabeu
Administrator



Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 943
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Zakopane
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:32, 26 Gru 2010    Temat postu: Relacje z koncertów

Piszcie na jakim gigu byliście ostatnio, dawajcie fotki, filmiki oraz piszcie jak było!
Czekamy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
VaginalCannibal




Dołączył: 24 Gru 2010
Posty: 285
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Z Ciemnogrodu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:56, 26 Gru 2010    Temat postu:

Persistence Torur 2010
min Sick of it All
Byłem tam z przyjacielem Damianem. Ustawiliśmy się busem z Wrocławia. Poznaliśmy dobrą, zabawną ekipę, która była zabukowana z nami. Busem wyjechaliśmy po 10 rano. Nie pamiętam o której byliśmy w Dreźnie, ale pamiętam że było zimno jak w zamrażarce Zanussi.
Kiedy juz najebana ekipa z Drowned Child się pozbierała, pojechaliśmy pod klub, a właściwie halę koncertową.
porozbieraliśmy się do koszulek... i ruszyliśmy w minus kilku stopniowy mróz Wesoly Nowo poznany znajomy - Kiełbasa był ubrany najlżej... same portki krótkie i koszulka, a kolejka przed klubem na 15 metrów i poruszała się relatywnie wolno... kolega Kiełbasa nie miał biletu i chciał go kupić od ochroniarza, ale kiedy wraz z kolejką zbliżył się w końcu do osoby przeszukującej, dowiedział się że po bilet musi się wrócić do kiosku na końcu kolejki. Ale dał radę mimo syberyjskiego zimna...
Przed wejściem niemcy zaczęli śpiewać jakieś piosenki rytmem kibicowskim... my jako że nie rozumieliśmy niemieckiego zaczęliśmy wraz z nimi, tym samym rytmem śpiewać nowo wymyśloną pieśń o tekście "pies was jebał... pies was jebał". Niezapomniane Wesoly
Weszliśmy:
Hala jak okurwajajebie. Blunt Force Trauma już grali, można było dostać się wszędzie, były luki w tłumie jak w cipie sześćdziesięciolatki, Glany się mieściły.
Generalnie to nie szalałem w pogo, bo czułem się tak sobie. Poza tym kapele początkowe byłe dla mnie w większości średnie, tylko trzy były naprawdę kozackie.
Piwo? Po 3.50 Ojro... i niesmaczne, niemce nie do końca akceptowali moją niemiecczyznę, zdawali się nie rozumieć Smutny. Starczyło nam tylko na kebab i 1,5 piwa, za 50 polskich złotych... czyli 12 euro.
Kiedy zagrało Vera Cruz, Damian był w ekstazie, mnie to serdecznie jebało, szalejący wokalista z wibratorem w dupie machający kroczem jak pięćdziesięcioletnia burdel mama i do tego anemik w zielonym sweterku. iiiFuera de aqui!!!
Czeisy Dżons (napisałem fonetycznie, bo nie pamiętam jak to się pisało) byli mnustwo lepsi. Nóżka stepowała sama, a byłem trzeźwy
Tym co dojebało do pieca było Cruel Hand, typowy, normalny hardcore z filingiem Stanów Zjednoczonych, potrafiący skakać po scenie nie trącając pedalstwem. Najlepsza kapela na gigu nie licząc SoiA. Gość miał twarz jakby miał rodziców amerykańsko konkwistadorskich i nie miał długopisu żeby mi się podpisać. Szkoda, bo polubiłem ten będ i miło byłoby mieć ich sign up.
Unearth - ech. No nie lubiłem nigdy, ale koncert dale mocno dobry, miło było popatrzeć na nich za żywo. Ale nie powiem o nich więcej, bo wszystkie utwory słyszałem po raz pierwszy i teraz nie powtórzę ich rytmu, żeby je znaleźć na płytach. nie zniszczyli instrumentów, ale dali dobre szoł.
Blood for Blood - większości się podobało, ja byłem w mniejszości, jaki i w życiu. Damian tez.
Na Sick of it All byłem daleko, bo byłem kurewsko zmęczony. Na szczęście zagrali Take the Night off i Uprising Nations, za co im dziękuje, bo na żywo to zobaczyć WARTO. W momencie grania TtNo poczułem że stoję w wodzie... myśle sobie "pewnie ktoś piwo rozlał i stanąłem w nim", spoglądam w dół... a to krew!
Czyli było mocno!!! Wesoly
Nie miałem kasy nawet na piwo, ale nie żałuje że pojechałem. Największy koncert jaki zaliczyłem, nie najlepszy bo najlepszy był Immolation.
T.B.C.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
devil_113




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:55, 26 Gru 2010    Temat postu:

Nie wiem w ogóle skąd ta podnieta i spuszczanie się nad B4B. Na plakacie pisało że nie grali 6 lat - no i widać było! Tegorocznego Never Say Die nie przebiło to wydarzenie, ale też było przekurewsko dobrze. Poza tym nie byłem w ekstazie jak grało Vera Cruz ale byłem godzien podziwu dla ich wyreżyserowanej sceniczności - chociaż pod tym względem biją ich goście z We Came as Romans.
Poza tym Wagi, jesteś zajebiście nieprofesjonalny. Pominąłeś występ legendy crossoveru - D.R.I. Ja rozumiem że oni są na żywo nudniejsi niż ulotka z Auchan, ale grali prawie godzinę. Najlepsze było jak ich wokalista zszedł już ze sceny i poszedł na piwo - nikt go nie zaczepił prosząc o autograf czy zdjęcie Jezyk Cruel Hand mieli też fajnego pałkera, skubany tak headbangował że Wagi w pewnym momencie skomentował to : "On powinien mieć jeszcze jedną pałeczkę zamocowaną na głowie" - w tej materii przebił chyba nawet Daniela Mullbacka z Sabatonu, a ten też trzepie łbem podczas gry jak pojebany Jezyk Wagi przyjedź na Medbola do Wrocka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez devil_113 dnia Nie 11:56, 26 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
devil_113




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:04, 05 Lut 2011    Temat postu:

Ja ostatnio byłem na:


Jako że widziałem że Gmochu (którego z tego miejsca chciałbym pozdrowić) również wybiera się na to wydarzenie (widziałem to dzięki świetnemu wynalazkowi jakim jest lastfm), postanowiłem się z nim ustawić w celu pójścia na ten koncert i okazjonalne piwo. Umówiliśmy się na godzinę osiemnastą i o tej również godzinie pojawiłem się pod galerią dominikańską, gdzie byliśmy z Gmochem umówieni. Z tamtego miejsca udaliśmy się do pubu gumowa róża w celu konsumpcji napoju chmielowego oraz rozmowy o tym jakie to nowe Electric Wizard jest zajebiste, że idziemy na Asymmetry, że Wagi to mój najlepszy przyjaciel, a na forum nie pisze się o muzyce tylko o polityce i religii. Nawet nie obejrzeliśmy się jak minęły dobre 3 kwadranse, więc postanowiliśmy się udać pod klub Liverpool, w którym to koncert miał mieć miejsce. Pod klubem byliśmy jakieś 10 minut przed czasem, przez co byliśmy zmuszeni czekać aż ktoś łaskawie nas wpuści. Kiedy już udało nam się wejść do środka zorientowaliśmy się że start jednak nie nastąpi o 19stej (jak było podane na plakacie) w związku z czy postanowiliśmy przechylić kolejną szklankę złocistego napoju. W oczekiwaniu na koncert kontynuowaliśmy wątki zaczęte jeszcze na początku wieczoru, jak i stwarzaliśmy nowe tematy rozmowy. Punktualnie o godzinie 20stej na scenie pojawił się pierwszy zespół - The Sixpounder. Jako że jestem jednostką ciekawską sprawdziłem dokonania owego zespołu jeszcze przed koncertem za pośrednictwem myspace i innych źródeł. Okazało się że zespół mimo krótkiego stażu ma za sobą pierwsze, poważne sukcesy - a wśród nich wygranie Finału Ligi Rocka, czy (uwaga) występ na festiwalu Wacken obok największych gwiazd muzyki rockowej. Wracając do właściwej części tekstu The Sixpounder szybko rozstawili się i zaczęli żwawo swój koncert. Mimo małej powierzchni na scenie zespół okazał się bardzo żywiołowy, a oprócz własnego materiału muzycy zdecydowali się zaprezentować swoje interpretacje utworów słynniejszych kolegów po fachu - Cowboys from hell z repertuaru Pantery oraz Ace of Spades, które oryginalnie wykonywał Motorhead w mocno zmienionej aranżacji. Ogółem występ chłopaków oceniam jako bardzo dobry. Kolejnym zespołem który miał okazję przedstawić się Wrocławskiej publiczności był HeadUp. Chłopaki w ilości czterech grają Nu Metal doprawiony lekko elementami Groove Metalu. Niby jest to forma która od lat sprawdza się na koncertach w wykonaniu tuz takiej muzyki - DevilDriver czy chociażby starsze dokonania Machine Head. Tylko co z tego skoro muzyka proponowana przez HeadUp jest po prostu nudna? Mają obniżony strój gitar, szybkie tempa, rozwiązania na dwa wokale, a nawet solówki. Na żywo machają swoimi gitarami i skaczą po scenie - tylko co z tego skoro do ich muzyki wkradło się tyle nudy? W oczekiwaniu na gwiazdę wieczoru z głośników w klubie dało się usłyszeć dźwięki takich zespołów jak rzeczony Machine Head czy Lamb of God więc mocno osadzone w klimacie imprezy. Dzięki telebimom (a raczej telewizorom na których był wyświetlany obraz z pomieszczenia, w którym odbywał się koncert) wiedzieliśmy jak daleko są już zaawansowane przygotowania do koncertu NoNe. Gdy uznaliśmy to za stosowne udaliśmy się na główną sale gdzie ludzi zdecydowanie przybyło. No i zaczęło się - panowie rozpoczęli swój koncert od intra puszczonego z taśmy. Zaraz po nim poleciały dźwięki tytułowego utworu z najnowszej płyty - The Rising, brzmienie (jak na tak mały klub) było dosyć czytelne i przejrzyste, co jednak nie pozbawiało go tzw. pierdolnięcia. Materiał odgrywany na koncercie stanowiły głównie kawalki z ostatniego długograja zespołu, jednak nie odbyło się bez hitów ze starszych płyt, takich jak Black Star czy From hell (z płyty Black Star z 2003 roku) czy Life for Sound (z wydanego w 2001 roku Procreation). W przerwie między kawałkami Chupa (wokalista zespołu) poinformował nas że nie każdy jest w stanie nawalać tak jak Demolka (perkusista) w jego wieku, zdradził nam też że Demolka ma już prawie 40 lat na karku i jest godzien podziwu dla Niego. Oczywiście nie odbyło się też bez dedykacji jednego z utworów dla byłego gitarzysty i wokalisty zespołu - Ollasa zmarłego ponad dwa lata temu, co Chupa podsumował słowami "Teraz chodzi o to żeby Olek usłyszał nas gdzieś tam na górze... albo na dole". Niestety panowie mimo sporych owacji i dobrej zabawy pod sceną części publiczności nie zdecydował się zagrać na bis. Ogółem całe wydarzenie uważam za udane i warte wydania 10zł na wejście bo kapele zaprezentowały się z naprawdę dobrej strony.

Setlista NoNe :
The Rising
Black Star
In one moment
Show me your real face
The Truth
Get into my mind
Out of Control
Live for Sound
Devil inside
From hell
Rereason
This is War!
Inhuman nature
Burning Land


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez devil_113 dnia Nie 14:17, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diabeu
Administrator



Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 943
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Zakopane
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:10, 05 Lut 2011    Temat postu:

Dobra relacja, foty daj!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gmochu




Dołączył: 26 Gru 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 13:46, 06 Lut 2011    Temat postu:

W sumie to wszystko zostało napisane: The Sixpounder i NoNe rozpierdolili, HeadUp są chujowi.
Fot nie ma.
A i The Sixpounder mają płytę wydać w najbliższym czasie.

EDIT: Grali "Cowboys From Hell", a nie "Walk"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gmochu dnia Nie 13:50, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
devil_113




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:18, 06 Lut 2011    Temat postu:

gmochu napisał:
W sumie to wszystko zostało napisane: The Sixpounder i NoNe rozpierdolili, HeadUp są chujowi.
Fot nie ma.
A i The Sixpounder mają płytę wydać w najbliższym czasie.

EDIT: Grali "Cowboys From Hell", a nie "Walk"


Na płytę oczywiście wszyscy czekają.
Co do coveru rzeczywiście masz rację, mój błąd, już poprawiłem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez devil_113 dnia Nie 14:18, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diabeu
Administrator



Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 943
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Zakopane
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:57, 13 Mar 2011    Temat postu:

A ja byłem wczoraj w Krakowie w klubie Kwadrat na ROCK METAL FEST, czyli na tym:
[link widoczny dla zalogowanych]

I dzisiaj jestem wyjebany, tyle było dobrej muzy kurwa.

Najbardziej to rozjebali:

Blindead- nawet nie miałem pojęcia, że zagrają, a jak zagrali to byłem w ciężkim szoku, taki klimat.

Corruption- zajebisty polski southern metal band, świetny groove mają, a wokalista to już mój kolega Wesoly

Virgin Snatch- wiadomo, thrashowy rozpierdol i poznałem też wszystkich muzyków.

Frontside- oni zagrali kurwa najciężej a Auman wydzierał tak gardło, że posadzka się trzęsła.

Oprócz paru mniejszych jeszcze na koniec wystąpił hujowy Hunter i tyle. Pojechalimy do domu.

Fotki później, bo czekam na nie od kumpeli.

PS. byłem kurwa jedynym człowiekiem na tym Feście z koszulką Pantery i to JEST KURWA SKANDAL!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
devil_113




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:21, 23 Kwi 2011    Temat postu:

Ostatnio byłem na :

(zdjęcie nie moje, użyczone z serwisu imageshack)
Koncert był CUDOWNY! Strasznie bałem się o nagłośnienie w tej dziurze, ale byłem szczerze zaskoczony. Pierwszy skład - Talons to 2 gitarzystów, 2 skrzypków, perkusista i wokalista, którzy zrobili taki szoł że czasami wydawało mi się że jest ich z dziesięciu. Używanie takich trików jak loopy gitarowe czy granie na skrzypcach bez użycia smyczka (palcami) przez co przez chwilę myślałem że jeszcze gdzieś mają ukrytego klawiszowca. Na scenie wyglądali na dość pewnych siebie z tym że image taki pod britpop podjeżdżający - jeden w rurkach, inny w rozciągniętej koszulce i jeden skrzypek (bo było ich dwóch) bez butów. Oczywiście, jak to angole w przerwach między utworami mamrotali coś szybko i niewyraźnie do mikrofonu, widać też bylo że to już koniec trasy bo blachy perkusisty przeszły swoje, o czym świadczył ich stan, bo gość dość mocno lubi przyjebać w te blachy i później wyglądają jak wyglądają. Muzycznie postawiłbym gości gdzie pomiędzy 65daysofstatic, a Battles i dodał skrzypce. A Caspian? MISTRZOSTWO! Prosta perkusja, prosty bas, ale to jakie to robi tło pod popisy tych trzech kolesi na gitarach to jest nie do opisania. A gitarzyści właśnie tak zmysłowo potrafią malować melodie, że brakuje mi do teraz słów Bardzo podoba mi się też motyw w końcówce podstawowego setu gdy gitarzyści postanowili również przywalić w bębny na tle szumów generowanych przez gitary. Na osobną pochwałę zasługuje też pani Organizator (chyba), dzięki której to właśnie chłopaki wyszli na 2 bisy. Caspian na swoim Twitterze napisał że to chyba ich najdłuższy set koncertowy jaki zagrali. I dobrze! Bardzo cieszy mnie też fakt że obiecali powrót Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez devil_113 dnia Sob 22:34, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
devil_113




Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:04, 30 Cze 2011    Temat postu:

Wczoraj byłem na koncercie tych panów :

czyli Rosetta w klubie Pod Minogą, Poznań

Byłem, więc nie będę powstrzymywał się przed komentarzem. Koncert zaczął się zwyczajową obsuwą, podczas gdy miał już trwać w najlepsze trwała próba zespołu City of Ships na którą udało mi się fartownie załapać i już wtedy zaniepokoiło mnie relatywnie słabe nagłośnienie. Nie zrażając się mimo wszystko postanowiłem poczekać na koncerty. Pierwszym zespołem występującym na scenie w klubie była Bielska MOANAA - zespół młody stażem, młody wiekiem, a mimo to udało mi się ich zobaczyć dość dawno (Grudzień 2009) na trasie z Blindead i Tides From Nebula. Co do występu - chłopaki potwierdzili klasę (która ujawnili na EPce), poczynili też gigantyczne postępy jeżeli chodzi o występy na żywo. Zespół też rozwiał moje wątpliwości co do nagłośnienia - wszystko było nagłośnione solidnie, selektywnie, nic się nie gubiło (jedynym zgrzytem była za głośno ustawiona stopa na początku koncertu, w trakcie trwania koncertu udało się jednak tą niedogodność zwalczyć). Kolejnym zespołem który miał przyjemność zaprezentować się przed Poznańską publiką było Amerykańskie City of Ships, które niestety nie podtrzymało czy tym bardziej nie powiesiło poprzeczki wyżej niż Polacy. Trio było dość energiczne na scenie (spore brawa dla perkusisty), jednak muzyka była nieczytelna, wokale nie polubiły się w jakiś szczególny sposób z moimi bębenkami usznymi, a problemy z nagłośnieniem znane z próby znowu dały o sobie znać. Ostatnią już kapelą która pojawiła się na deskach Poznańskiej sceny była Rosetta - zespół mimo że nie jest w czołówce najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawanych zespołów Post-Metalowych (takich jak np.: Isis, Neurosis czy Cult of Luna) posiadający jednak duże zaplecze fanowskie na naszym kontynencie (w przeciwieństwie do ich rodzimej Ameryki). Zespół jak to przystało na prawdziwych astronautów oprócz używania żywych instrumentów oraz wokalu pokusił się o użycie laptopa z którego były puszczane ambientowe podkłady do całej reszty. Sam wokalista Michael Armine przyznaje że sztuka jaką uprawia Rosetta, to nie Post-Metal, a muzyka dla astronautów w sporej części skąpana w hardcore'owym sosie, i to widać szczególnie w występach na żywo - jego energia i zaangażowanie sceniczne jest gigantyczne i zespół mimo problemów z nagłośnieniem wokalu - na początku nie było nic słychać, później dość cicho, później znowu nic (w tym momencie nawalił mikrofon), aż do bisu (którym była kompozycja Wake z płyty Wake/Lift) w którym nagłośnieniowiec podłączył mikrofon do innego wzmacniacza, przez co wokal stracił wszystkie 'kosmiczne' efekty, ale przynajmniej było coś słychać. Co do zaangażowania scenicznego reszty zespołu - bardzo dobre, z jednym małym wyjątkiem - basistą, który stał znudzony cały koncert przykładając palce do swojego Fendera Jaguara jakby grał swój koncert za karę... Mimo wszystkich nieudogodnień - pociąg nocny, brak wolnego na następny dzień, relatywnie drogie bilety (w Łodzi 15zł), opóźnienie, problemy z nagłośnieniem koncert można uznać za jak najbardziej udany zarówno pod względem muzycznym jak i towarzyskim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.heavywave.fora.pl Strona Główna :: Koncerty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Charcoal2 Theme © Zarron Media

Regulamin